Autor Wiadomość
Arai Ralza
PostWysłany: Wto 21:23, 23 Sty 2007    Temat postu:

Ralza przez kilka dni odpoczywał i regenerował siły. Kiedy doszedł do siebie, postanowił wrócić do Akkii, aby tam dopilnowac kilku spraw. Nie miał wiele rzeczy, szybko sie spakował i z pomocą maga wrócił do domu.
Finegas Lehel
PostWysłany: Pon 11:42, 22 Sty 2007    Temat postu:

Lehel uważnie rozejrzał się po pokoju tak, jakby chciał znaleźć jakąś trzecią, dobrze ukrytą osobę.
- Mam wrażenie, że słyszałem jakieś kroki...
To straż wartująca na zewnątrz. Okno jest otwarte... - podpowiadała mu logika. Lepiej się stąd zmywaj... Możesz wrócić i tak w każdej chwili. - podpowiadał mu zdrowy rozsądek.
- Ralza, wydaje mi się, że muszę iść. Jeszcze się spotkamy. Chyba. Trzymaj się i weź to - elf rzucił demonowi małą fiolkę ze złotym eliksirem. - Pomoże na rany. Nie tak, jak to, co chciałem Ci jutro przynieść, ale pomoże. Dobranoc!
Stuknął laską w podłogę i zniknął.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 23:03, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Na przykład zabić bękarty... Wszyscy wiedzą, że jego była żona była bezpłodna i wcale nie umarła przy porodzie, a zabito ją dla pozorów.
Finegas wziął kolejne winogrono, tym razem palcami i do ust.
- Myślę, że to dobrze, że nie mam wstępu do miasta. Nie będą sprawdzać, czy porozumiewamy się akurat w tym miejscu. Ale z pewnością będą kontrolować portale teleportacyjne, co oznacza, że będę musiał znaleźć inną metodę, by dostawać się do Ciebie.
Nastała krótka chwila milczenia w skupieniu.
- Odezwę się, gdy dotrę do obozu elfów. Mówię Ci to teraz, bo nie wiem, kiedy to będzie. Głównie dlatego, bo zamknąłem wszelkie drogi teleportacji do tamtej lokacji. Wszyscy, którzy tego próbują, zostają sprowadzeni do Krwawych Włóczni. Tam giną w męczarniach. Teren jest nienanoszalny na mapę.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 22:57, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Nic nie rób - odparł Ralza. - Richard przestał interesowac się tą sprawą - zaczęła się wojna, teraz jest w swoim zywiole. Co więcej, powiedział mi wprost, że chociaż wie o mojej winie, to nie zawisnę, dopóki synowie Ethrila nie będą mogli objąć władzy. Do tego czasu cos zdażymy wymyśleć.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 22:54, 21 Sty 2007    Temat postu:

Na twarz Lehela wszedł dziwny grymas, który z jednej strony mógł oznaczać pocieszający uśmiech, a z drugiej zniesmaczenie biegiem losu i obojętność na niego.
- Trzeba było go wcześniej sprzątnąć. A ja, nieopatrzny, za wcześnie zapaliłem pochodnię. Ale ją można jeszcze zgasić...
Finegas westchnął głęboko.
- Jutro rano przyniosę Ci jakąś miksturę, która pomoże z raną. A eliksir, który zmienił Cię w śmiertelnika, przestanie działać już pojutrze.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 22:49, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon usiadł na łóżku, kiedy kruk latał po pomieszczeniu.
- Rana? Coraz gorzej. Zapomniałem, że ta twoja mikstura zrobiła ze mnie śmiertelnika i teraz muszę się trochę oszczędzać. Wdało sie zakażenie, co prawda uda mi się je zwalczyć, jestem cholernie odporny na takie rzeczy, ale to potrwa. Tym bardziej, że teraz będzie sie ciężko goić. A Richard... Ech, szkoda gadać. Starzeję się, chyba straciłem dawną czujnosć. Szkoda słów, naprawdę.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 22:46, 21 Sty 2007    Temat postu:

Kruk wleciał do środka i usiadł na stole, na którym leżała patera pełna winogron. Uszczknął dziobem jedno z nich i połknął. Potem znowu podniósł się w górę, by przekręcić z jego pomocą klucz w drzwiach do komnaty. Następnie powrócił do swej zwykłej postaci.
- Niepokoiłem się o Ciebie. - odparł Finegas - Czy Richard pytał się Ciebie o coś? Co z raną?
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 22:44, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon spojrzał w okno, słysząc dochodzący zza niego hałas. Domyślił się, że nie ma do czynienia z przypadkowym krukiem - wstał i otworzył dla niego okno.
- Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 22:42, 21 Sty 2007    Temat postu:

Kruk stanął na parapecie i zaczął stukać dziobem w okno, mając nadzieję, że Ralza załapie, o co chodzi w wizycie ptaka i otworzy mu wejście do środka.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 21:09, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon zaśmiał się nad swoją głupotą, nie zdążył jednak pożegnać się z Richardem. Po chwili do komnaty wszedł służący i stanął jak wryty w progu, widząc krwawiącego Ralzę.
- Co się stało? - wykrztusił w końcu.
- Rany sie otworzyły, musiało wdać sie zakażenie. Sprowadź medyka - poprosił.
Służący mruknął coś w odpowiedzi i wyszedł.
Richard
PostWysłany: Nie 21:06, 21 Sty 2007    Temat postu:

Richard przyglądał się chwile demonwi nim powiedział.
- Blefowałem. A teraz pan wybaczy mam kilka spraw do załatwienia - wyszedł.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 21:03, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon nie chciał uwierzyć, ze ma aż takie szczęście. W sumie, to nawet żałował, że nie zostanie powieszony, ale przecież teraz może działać...
- Powiedz... - zaczął. - Na prawdę ktoś ci o tym powiedział, czy tylko blefowałeś, abym się przyznał?
Richard
PostWysłany: Nie 20:45, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Nie - odparłł - Przynamniej narazie. Obaj wiemy że nienadawł się na króla.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:44, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon zaniemówił z wrażenia.
- Nie zamierzasz mnie powiesić, chociaz zabiłem Ethrila? - upewnił się.
Richard
PostWysłany: Nie 20:42, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Niekoniecznie - odparł po chwili Richard - Po wojnie, będzie potrzebny król przynajmniej do czasu kiedy jeden z moich bratanków nie dorośnie. A ja królem z oczywistych względów nie moge zostać.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:37, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Wiem - odparł demon, podnosząc wzrok na Richarda. Nie bał się. - Wiem, że teraz mnie powieszą. Liczyłem się z ryzykiem.
Richard
PostWysłany: Nie 20:36, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Oczywiście wie pan że za to grozi stryczek ? - zapytał się Richard, i przypatrywał się uważnie Ralzie czekając na jego reakcje.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:33, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon na moment przerwał oczyszczanie rany, zwiesił głowę.
- To prawda - odparł. - Nie będę się upierał, że było inaczej.
Richard
PostWysłany: Nie 20:33, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Wiem że to pan zabił mojego brata - powiedział spokojnie - Jakiś wieśniak was widział - dodał w ramach wyjaśnienia.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:31, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Proszę pytać - odparł demon, moczac kawałek materiału w dzbanie z wodą i delikatnie oczyszczając ranę.
Richard
PostWysłany: Nie 20:30, 21 Sty 2007    Temat postu:

Richard odwrócił się w stronę Ralzy.
- Chciałem najpierw porozmawiać, jeżeli to panu nie przeszkadza
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:28, 21 Sty 2007    Temat postu:

Ralza odetchnął - nie chciał być dłużej świadkiem tej kłótni. Nie czekając, aż generał wyjdzie, rozpiął koszulę i zdjął spodnie. Syknął i zaklął, widząc ranę na udzie - krew z niej wypływająca była czarna, śmierdziała ropą. Wdało sie zakażenie..., pomyślał z niesmakiem.
- Nie ma pan zamiaru wyjsć? - zapytał, wbrew pozorom uprzejmym tonem.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 20:23, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni.
Finegas stuknął laską w podłogę i przeteleportował się do sanktuarium Hiricine - tam mógł być pewien swej nietykalności.
Richard
PostWysłany: Nie 20:22, 21 Sty 2007    Temat postu:

Richard uśmiechnął sie pod nosem.
- Jak byś wrócił to długo byś nie pożył.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 20:19, 21 Sty 2007    Temat postu:

Finegas prychnął.
- Wyjdę. Ale już nie wrócę, na prośbę szanownego Pana Generała. A Ty, Nostris, chciał się ze mną kontaktować, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:14, 21 Sty 2007    Temat postu:

Demon schował twarz w dłoniach. Miał serdecznie dośc tego wszystkiego... Po cholerę się w to pakowałem? Zabiłem swojego przyjaciela i po co mi to było? Teraz pozostało mi już chyba tylko przyznać się do wszystkiego i zawisnąć...
- Przestańcie, do jasnej cholery, grozić sobie nawzajem - poprosił szeptem. - Do nicego w ten sposób nie dojdziecie. A teraz wybaczcie, ale chcę zostać sam, aby opatrzeć sobie ranę - wyjdźcie.
Richard
PostWysłany: Nie 20:13, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Masz już dwadzieścia minut mniej. Nic nie sprawi mi większej przyjemności niż odrąbanie tobie głowy. Może i nie ale w Amerraind to bractwo już nie istnieje a wszyscy jego członkowie stają się banitami.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 20:11, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Bractwo jest niezależne od króla, nie możesz go zlikwidować. Jest nie tylko w Amerraind.
Richard
PostWysłany: Nie 20:10, 21 Sty 2007    Temat postu:

[ Arek!!!
jaki do cholery pistolet ? ]
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 20:09, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Uspokoję się, jeżeli on też się uspokoi i przestanie zachowywać się jak rozwydrzony dzieciak, który dostał zabawkowy łuk i do wszystkich z niego strzela!
Lehel nie często krzyczał na przyjaciół, ale on także działał pod wpływem emocji.
Richard
PostWysłany: Nie 20:09, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Chyba mnie pan nie rozumie - powiedział spokojnie Richard - Jest wojna, a król nie żyje, to znaczy że jestem jedną z dwóch osób rządzącą przez ten czas i decyduje o tym że wasze bractwo już nie istnieje. Więc proszę docenić moją dobrą wole i się stąd wynieść oraz modlić się o to żebyś mnie więcej nie zobaczył.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:07, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Lehel - zaczał Ralza ostro, wstając z posłania. - Daj spokój kłótniom i groźbą, do czego cię to zaprowadzi?
Demon usiadł ponownie, ugięły się pod nim nogi - rana bardzo krwawiła.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 20:05, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Żartujesz? - zapytał z najwyższym spokojem elf - Jesteś głupi czy głuchy? Jestem mistrzem Filidów i wraz z mistrzami innych gildii jestem nietykalny. Dotarło to do Pana, Panie Generale?
Finegas poważnym wzrokiem spojrzał na Richarda.
- Dwie godziny to dla mnie dużo. I tak wydaje mi się, że prędko nie opuszczę stolicy.
Mistrz zdjął z siebie płaszcz tak, jakby miał zostać w pałacu na stałe.
- Wydaje mi się, że działa Pan pod wpływem nerwów. Ja powiedziałem już swoje, chociaż to nie wszystko, co wiem. Zwrócę uwagę na to, że jeżeli stąd pójdę, to prędko mnie Pan nie zobaczy; a może i wcale, bo zmiażdży Pana elficka armia, niczym pies depta małą mrówkę na ulicy. Oczywiście, nie jest powiedziane, że to zrobi, ale... - tu przerwał, po czym znacznie podniósł ton - Ale radzę Panu pilnować się lepiej ze słowami, bo nie ma Pan większej władzy ode mnie; wobec króla jesteśmy równi.
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 20:02, 21 Sty 2007    Temat postu:

Ralza miał zamiar puścić bardzo wyrafinowaną wiązankę przekleństw i kazać im się wynosić. Powstrzymał się jednak.
- Proszę pytać - odparł.
Richard
PostWysłany: Nie 20:00, 21 Sty 2007    Temat postu:

Richard spojrzał się na elfa a potem powiedział.
- Masz dwie godziny na opuszczenie miasta, po tym czasie twoja głowa zostanie nabita na włócznie - a potem powiedział w stronę demona - Mam nadzieje że pan, panie de Morgan ma więcej rozumu.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 19:40, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Możesz im wydać swoje własne gó*no! - ryknął elf - Jestem nietykalny, bo czyż nie takie prawo ustanowił Twój ukochany Ethril? Czy mistrz bractwa nie ma prawa decyzji w najważniejszych sprawach Amerraind? Zaprzeczysz?!
Finegas nie miał zamiaru walczyć, schował więc różdżkę i usiadł na fotelu przy łóżku Ralzy.
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć. Ale zrobię to, żeby pokazać, że jestem niewinny. Co chcesz wiedzieć? - zapytał już spokojniej - Chcesz znać historię zabójstwa Ethrila, tak? Otóż zabił go członek plemienia Włóczni, buntownik. Kilka dni wcześniej zbeszcześcił świątynię Hiricina, już posłałem po niego swoich kundli. Daj nam około dwóch dni, a wydamy zabójcę. Ethril dostał miedzianą strzałą, którą złożyłem w świętej ofierze Hiricinowi. Możesz ją zobaczyć, jeśli chcesz.
Tu Finegas przystanął, westchnął i zaczął mówić dalej.
- A co do wojny, to możesz swoich kundli wycofać. Większość elfów zdążyła się już wycofać z miast, bo wieść o wojnie rozpuściłem dwa dni temu. Poza tym, nie wiesz, co szykujemy dla was i gdzie...

cenzurowałam nieco, bo mnie w oczy kuło ^^
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 19:40, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Richard - zaczął Arai, starają się nie nadwyrężać. - Nie zaczynaj od gróźb. Co konkretnie chcesz wiedzieć?
Richard
PostWysłany: Nie 19:38, 21 Sty 2007    Temat postu:

[ Jak ja zawsze chciałem pokazać na co stać Richarda .... ^^ ]

- Schowaj tą różdżkę elfie, jeżeli chcesz dożyć nastepnego zachodu słońca - powiedział Richard, milczał chwile zastanawiając się co ma powiedzieć, albo wo ogóle nic nie mówić tylko wyciągnąć broń - I lepiej zmień ton. Wytumaczycie mi wszystko. A co do wojny ...wysłałem już oddziały długo to nie potrwa. Zresztą nawet mieszkańcy zaczeli już lincze nad elfami. Moge im wydac Ciebie, chcesz ?
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 19:37, 21 Sty 2007    Temat postu:

Ralza usiadł na łóżku, zakrywając zakrawawiony bok spodni kocem.
- O co pytasz? - zapytał spokojnym głosem.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 19:32, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Czego? - ryknął Finegas i wyjął gwałtownym, szybkim ruchem wyjął z kieszeni różdżkę, tak na wszelki wypadek. - O co Ci chodzi? O morderstwo czy o wojnę?
Richard
PostWysłany: Nie 19:28, 21 Sty 2007    Temat postu:

[ To teraz tak dramatycznie do środka wpadnie Richard ... ]

Richard szedł korytarzami zamku. Był wściekły.
Stnął przed pokojem de Morgana. Pchnął drzwi i wszedł do środka. Rozjejrzał się po wnętrzu i zastaowił się czy napiejw ich zabić czy wypytać. Po sekundzie wybrał to drugie.
- Teraz grzecznie powiecie mi co się tu dzieje - warknął.

[ Jak ja nie znaoszę poprawiać tekstów po korkcie ....grrr.... ]
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 18:57, 21 Sty 2007    Temat postu:

[Wybacz, że tak zniknęłam, ale do babci mnie siłą wyciągnięto ^^']

Demon wypił podany eliksir. Zrobiło mu się znacznie cieplej niż przed chwilą, ale przynajmniej powróciła trzeźwość myślenia.
- Szkoda gadać - mruknął. - Powiedziałem wszytko tak, jak ustaliliśmy. Ale Richard zaczał zadawać pytania, przestałem brzmieć wiarygodnie. Wiesz, nie do końca chcieli uwierzyć w wersję, że zjawiłes się tam przypadkiem, przynosząc mi strzały. "Druid to nie chłopiec na posyłki" - tak mówił Richard.
Demon prychnął nad własną głupotą, po czym kontynuował.
- Najgorsze jest to, ze jeszcze bardziej się pogrążyłem dzisiejszego dnia - zaczął. - Wiesz, gdybym był u siebie, w swoim świecie, to wystarczyłoby przynieść głowy morderców, aby oczyścić się z zarzutów. Myślałem, że tutaj też to poskutkuje, ale chybasię myliłem. Przez tę gorączkę nie myślę normalnie.
Demon podrapał się po udzie, jednak pod palcami poczuł lepką substancję, która plamiła bok nogawki. Podniósl rękę na wysokość oczu.
- O jasna cholera - mruknął i spojrzał na ranę - otworzyła się. Ubranie i pościel plamiła ciemnoczernowa krew.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 15:28, 21 Sty 2007    Temat postu:

Lehel podszedł do łóżka przyjaciela i wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza butelkę z cieczą, w której Ralza zdołał rozpoznać eliksir goryszowy.
- Dobry na wszystko. Wypij.
Podał Araiemu fiolkę.
- Do dna. Co im powiedziałeś?
Arai Ralza
PostWysłany: Nie 15:20, 21 Sty 2007    Temat postu:

Ralza podciągnął się na łokciach, patrząc się nieprzytomnym wzrokiem na druida.
- Źle - odparł wprost. - Avadur i Richard nie chcą mi uwierzyć. Trawi mnie gorączka, nie jestem w stanie mówić nic sensownego i później plątam się we własnej historii.
Demon rozpiął koszulę pod szyją - miał wrażenie, że zaraz zacznie płonąć.
Finegas Lehel
PostWysłany: Nie 14:45, 21 Sty 2007    Temat postu:

Do komnaty wszedł Finegas wraz z dwoma strażnikami.
- Odejdźcie. - mruknął do jednego z nich druid.
- Nie możemy. Pan de Morgan jest bardzo ważny dla naszego państwa w tym momencie i nie możemy pozwolić...
- Nie możecie pozwolić? Wy zaszczane głąby! Ja też jestem obecnie jedną z najważniejszych osób w Amerraind i ode mnie także zależy to, czy królestwo przetrzyma trudne czasy!
Z korytarza nagle dobył się męski głos jednego z gwardzistów.
- Wojna! Zaczyna się wojna! W świątyni Hiricina świeci się pochodnia!
Dwóch strażników wyraźnie przestraszyło się nie na żarty. Stali przed człowiekiem, który pozwolił elfom na walkę wymierzoną przeciwko ludziom, którymi byli oni sami. Zdezorientowani zaczęli zerkać na siebie, aż jeden z nich spytał mistrza filidów:
- To jest jakaś pomyłka, prawda?
Na twarzy elfa pojawił się toksyczny uśmiech.
- W Amerraind nie ma teraz czasu na pomyłki. Sam zapaliłem pochodnię w sanktuarium wielkiego Hiricine niepełną godzinę temu. A teraz, psy, odejdźcie, bo chcę porozmawiać z waszym przyszłym władcą.
Gdy Finegas wymówił te słowa, wydawało się, że żołnierze zwariowali.
- Jak to... Jak to władcą?
- Kto inny ma nim zostać? Mi korona niepotrzebna.
Przynajmniej na razie...
Strażnicy wreszcie posłuchali i wyszli z komnaty, zwijając się w służalczych ukłonach. Zamknęli drzwi i jeszcze przez chwilę było słychać stukanie żołnierskich butów.
- Co u Ciebie, Arai? - zapytał Lehel chorego przyjaciela.
Arai Ralza
PostWysłany: Śro 18:07, 17 Sty 2007    Temat postu:

Ralza odetchnął i ponownie sięgnął po śnieg na parapecie. Nie wiedział, czy się wyłgał, w każdym razie nie mógł już nic zrobić. W razie, gdyby nie udało mu się tego dobrze rozegrać, może zaszyć się u elfów i im ofiarować swą pomoc... Teraz jednak był zbyt wyczerpany, aby o tym myśleć. Robiło mu się coraz bardziej gorąco, zaczął mieć dreszcze. Szlag... Zaraz padnę..., pomyślał, chociaż wiedział, że to wkrótce przejdzie. Jestem przemęczony, straciłem dużo krwi, to przez to..., wmawiał sobie.
Avadur
PostWysłany: Śro 17:28, 17 Sty 2007    Temat postu:

Avadur pokiwał głową, westchnął i wstał.
- Dobrze - powiedział. - Muszę yo wszysto na spokojnie przemyśleć. Do widzenia, panie de Morgan... I proszę się tak nie wyrywać jeszcze do lasu, pana stan nie jest... odpowiedni.
I wyszedł.
Arai Ralza
PostWysłany: Wto 22:49, 16 Sty 2007    Temat postu:

Ralza spojrzał na Avaduranieco błednym wzrokiem.
- Dlatego przyniosłem łuk - odparł Ralza. - Łuki to jedyna broń, o której mam jako takie pojecie, możecie sprawdzić, że to za jego pomocą została wystrzelona zabójcza strzała. Żeby naciagnąć jego cięciwę trzeba mieć nie lada siłę.
Avadur
PostWysłany: Wto 22:46, 16 Sty 2007    Temat postu:

Avadur usiadł sobie na jakimś stołku.
- Kłopot w tym, że te głowy... Prawdę mówiąc, nie ma żadnych dowodów na to, że to są zabójcy króla... Z resztą... Nie wiem, naprawdę nie wiem.
Zwykły żołdak by głowki wziął, sprawę za rozwiązaną uznał i awans przyjął... Ale ja jestem paladynem, a zabili króla!...
Arai Ralza
PostWysłany: Wto 22:36, 16 Sty 2007    Temat postu:

- Zostawić w spokoju - odparł Ralza niemrawym tonem. - A te głowy... Póki jeszcze mogłem, udałem się w las, aby ich wyłapać. Chciałem pomścić Ethrila. Bo wam by się nie udało.
Demon sięgnął za okno i zebrał z parapetu garśc śniegu, który zbił w rękach i przyłożył sobie do czoła. Poczuł się trochę lepiej, ale nadal gorąco było nieznośnie.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group