Amerraind RPG

Samael

Niewielki budynek położony obok areny, oraz placu egzekucji. Do środka prowadzą mocne dębowe drzwi.
W środku słabe oświetlenie. Na wprost biuro przy którym siedzi elf (Vanver) o zasłoniętej twarzy. Po prawej stronie schody prowadzące w górę, obok prowadzące na dół. Po bokach stoły, ławy, biurka, zamknięte skrzynie oraz dziwne kolczaste rośliny w olbrzymich doniczkach. Od czasu do czasu można zauważyć tam przesiadających członków.
U góry, biura dla ważniejszych członków i mała biblioteczka. Schody prowadzące w dół, kryją za sobą tajne przejście.
Jeśli chcesz należeć do bractwa nie wystarczy porozmawiać z elfem. Musisz się wykazać...

Arai Ralza

Do siedziby mrocznego Bractwa wślizgnęła się postać dość drobnej budowy, w czarnym płaszczu. Miała naciągnięty na twarz kaptur, usta zasłonięte chustą. Podeszła do biurka, przy którym siedział elf i w milczeniu zaczęła bębnić palcami, aby zwrócić na siebie uwagę. Na palcach połyskiwały srebrne pierścionki.

Samael

Elf z początku nie zwrócił zbyt wielkiego zainteresowania gościem. Uzupełniał i zapisywał coś na kartce papieru. Obok niego na biurku leżał inny stos dokumentów.
Kiedy skończył spojrzał na gościa.
- Słucham – powiedział krótko.
W Sali oprócz nich były jeszcze dwie osoby.

Arai Ralza

Arai strzelił oczami na obie strony, po czym zdjął z twarzy chustę.
- Przydałyby mi się wasze usługi... - mruknął z ociąganiem. - Ale chcę mieć pewność, ze osoba, która się tym zajmie, nie odstawi fuszery.

Samael

- Hmm... A o co dokładnie chodzi? - zapytał wpatrując się w kartki i zerkając od czasu do czasu na gościa.

Arai Ralza

Ralza ponownie strzelił oczami dookoła i nachylił się do elfa.
- O morderstwo - wyjaśnił bez zbędnych słów demon.

Samael

- Hmm... Zazwyczaj tutaj po to przychodzą – mówił znużony – Mam pana z kimś umówić, czy chce pan zostawić to mnie?

Arai Ralza

[Fajna sekretarka Wink

]

- Wolę wiedzieć, kto będzie dla mnie pracował - zauważył 'Rai.

[EDIT: 400 post Wink

]

Samael

[Taa... Piękna, sexowna i napalona]

A więc dobrze znajdę kogoś, dla pana - rzekł - Oczywiście to też kosztuje.

Arai Ralza

Ralza bez słowa sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął z niego kilka monet. Położył je na stole, zakrywajać jednak dłonią, aby elf za szybko go nie spławił.
- Jak długo mam czekać?

Samael

Do budynku wszedł wysoki młodzieniec, spojrzał na krótko na gościa, poczym siadł na krześle, oczekując aż przybyły odejdzie.

***

Vanver spojrzał krótko i bez zainteresowania na monety.
- Potrzebuje pan kogoś dobrego? Może on? – wskazał na Samaela

Arai Ralza

- Najlepszego - zapewnił Ralza.
Demon odwrócił wzrok na przybyłego mężczyznę. To ty... pomyślał z satysfakcją.
- Nada się - mruknął.
Demon wyprostował się i podszedł do młodzieńca, nachylił się i złapał go za ramię.
- Chodź no na słowo - mruknął. - Mam do ciebie interes.

Samael

Samael spojrzał tylko krótko na elfa, poczym zwrócił się do gościa.
- Tak? O co chodzi?

Arai Ralza

- Mam dla ciebie robotę. Duże ryzyko, ale sporo płacę - zapewnił.

Samael

- Aha... A dokładniej o kogo chodzi?

Arai Ralza

Ralza rozejrzał się dookoła. Ani to miejsce, ani sposobność..., pomyślał.
- Może pójdźmy to gdzie indziej obgadać? - zaproponował.

Samael

- Może... Choć tutaj nic nam nie przeszkadza. - wstał - Gdzie?

Arai Ralza

- Nie lubię świadków - wyjaśnił Ralza spokojnym głosem. - Chodź do doków.
Demon założył chustę na twarz i czekał, co powie blondyn.

Samael

- Wszyscy tutaj są z Bractwa. Mają zakaz mówienia kto i kogo. Jeśli złamią tą przysięgę to zostanie na nich zesłana klątwa. – rzekł – A więc, dobrze chodzimy.
Obydwoje wyszli z budynku, została tam tylko grupka członków i Vanver zaczytany w stosie papierów.

Guldor

Do siedziby bractwa wszedł Guldor. Dość niespokojnym krokiem podszedł do Vanver i poprosił o krótką rozmowę.

Samael

[No dobra, przejmuje ster]

Zebrani spojrzeli krótko na obcego. Jedynie Vanver nie podnosił głowy, kiedy ten się do niego odezwał, odpowiedział.
- Witam - rzekł znużony - Czego sobie pan życzy? Mamy wolne terminy na zimę, więc skrytobójca się znajdzie...To jednak kosztuje, lubimy mieć pewność że klient zapłaci...
Nadal nie podnosił głowy i czekał.

Guldor

Przybysz rozejrzał się po sali i z powrotem skupił się na elfie. Tym razem pewniej powiedział
- A co tam macie do roboty

Samael

- Słucham? - nie zrozumiał elf - Co pan chce przez to powiedzieć? Chce pan kogoś zabić czy nie? Jest pan klientem czy turystą?

Guldor

- Zastanawiam się czy będzie czas na... poszukiwania. Chce dokładnie się dowiedzieć gdzie znajduje się pewien człowiek. Da się zrobić??

Samael

- Może... - mówił nadal spokojnie - Jakieś szczegóły? I dlaczego my?

Guldor

- Ferian, mój ojciec - westchną - do tej pory sądziłem, że zdechł pies, ale ktoś podobno widział go w górach. Przychodzę do was, ponieważ mam na pieńku z innymi gildiami. Tylko chce go żywego, chce z nim zamienić kilka słów, dopiero potem odesłać na tamten świat

Samael

- Hm? - elf podniósł głowę - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Wątpię aby któryś ze członków podjął się tego zadania. Mogę kogoś znaleźć, ale wątpię...

Guldor

- Moim skromnym zdaniem powinno się znaleźć, więc jak??

Samael

- Mogę najwyżej polecić ci parę osób. Z nimi jednak będziesz musiał rozmawiać o szczegółach i nie licz że się zgodzą. Góry to niebezpieczny teren... Rozumiem że potrzebujesz kogoś dobrego?

Guldor

- Najlepszego, więc o kogo ci chodzi?

Samael

- Najlepszego? Wątpię aby mistrz gildii miał na to czas, ale kogoś dobrego...
Zaglądnął w papiery, zatrzymał się przy drugiej kartce, jednak nie patrzył na nią, jego wzrok był skupiony gdzie indziej.
- Hm... jest jeden który może się zgodzić. Od razu mówię że jest dziwny. Zobaczysz to gdy z nim pogadasz. Ale dobry, bardzo dobry, nigdy nie zawiódł. Kłopot w tym że niema go w Akkii, wyjechał do Valen Argus...

Guldor

-Ile tam spędzi? Podajcie mi jego namiary i powiem, że wy go poleciliście. To jak?

Samael

Guldor

- Żegnaj.

Guldor wyszedł z budynku.